Wróciła po dwóch dniach, bez uprzedzenia, bez
wcześniejszego telefonu, wiadomości, właściwie wróciła bez słowa wyjaśnienia.
Weszła do mieszkania, po cichu postawiła torbę rzeczy na podłodze w przedpokoju
i poszła do sypialni.
Usiadła obok niego, na łóżku, nie patrząc mu w oczy, w
dłoniach ściskając pomiętą kartkę papieru. Drżała, czuł to, przysunął się do
niej, uważnie ją obserwując.
- Kaja, do cholery - jęknął. Nie podniosła głowy, nie
spojrzała na niego, nabrała głośno powietrza do płuc. - Gdzie ty byłaś? I
dlaczego? Kaja!
Poczuła łzy płynące po policzkach, zignorowała je,
wpatrując się w drżące dłonie i pomiętą kartkę.
- Mówiłam ci, nikt nie złamie mi serca - szepnęła. -
Tylko ja mogę to sobie zrobić. I mówiłam ci, że nie powinieneś pakować się w
jakąkolwiek znajomość ze mną.
Wstał, zaczął spacerować nerwowo po sypialni, zaciskając
pięści. Spojrzała na niego ze strachem.
- Do cholery, dałaś mi kartkę z numerem swojego telefonu,
Kaja! - wybuchł nagle. - Prowokowałaś mnie od początku, potem zaczęłaś uciekać.
Psiakrew, nie wiem, w co ty grasz, nie wiem, co siedzi w twojej głowie, ale
wiesz co? Gówno mnie to obchodzi - syknął.
Zadrżała. Był wściekły, nigdy wcześniej nie widziała go w
takim stanie, a kłócili się często, bo ona często uciekała.
- Nie znałam cię jeszcze, Fabian - wyszeptała. - Kiedy
zostawiałam ci swój numer. Nie wiedziałam, jaki jesteś. Że nie powinnam cię
krzywdzić, bo na to nie zasługujesz.
Zatrzymał się, plecami do niej, uparcie wpatrując się w
pomalowaną na jasny beż ścianę.
- A popatrz, udało ci się mnie skrzywdzić - warknął.
Uderzył zaciśniętą pięścią w ścianę, podskoczyła na łóżku, mocniej gniotąc
kartkę papieru.
- Przepraszam, Fabian - jęknęła. Łzy spadały na trzymany
w dłoniach dokument. - Tak bardzo cię przepraszam...
Odwrócił się, ukucnął przed nią, zaciskając palce na jej
nadgarstkach.
- Nie możesz tego nam robić, Kaja - powiedział, starając
się opanować drżenie głosu. - Nie możesz tak ranić siebie i nie możesz tak
ranić mnie, rozumiesz?
Przygryzła wargi, ignorując łzy płynące po policzkach.
- Przepraszam - wyszeptała po raz kolejny. Ścisnął
mocniej jej nadgarstki.
- Kaja, wariowałem ze strachu o ciebie przez te dwa dni.
Dlaczego się nie odezwałaś? Nie dałaś znaku życia? Kaja, na Boga, myślałem, że
cię straciłem na zawsze.
Wyrwała ręce z jego uścisku, podniosła głowę i spojrzała
mu prosto w oczy, błyszczące, zielone, przepełnione strachem i bólem. Przez
nią, znowu przez nią, znowu go skrzywdziła.
- Może tak byłoby dla ciebie lepiej - mruknęła. Wstała,
oparła się plecami o ścianę, cały czas ściskając kartkę wilgotną od łez.
- Kaja, co ty pieprzysz? Bez ciebie miałoby być lepiej?
Do cholery, przestań wreszcie ode mnie uciekać! - krzyknął, stając naprzeciw
niej, wysoki, silny, drżący od natłoku emocji. - Wyjaśnisz mi wreszcie,
dlaczego bez słowa zniknęłaś na dwa cholerne dni?
Zagryzła wargi, uciekając wzrokiem od jego spojrzenia.
Powoli, ostrożnie, rozwinęła trzymaną w dłoniach kartkę, przycisnęła ją do
siebie.
- Fabian, ty... ty tak kochasz Polę i jesteś taki
wspaniały, kiedy się nią opiekujesz, i ona tak cię lubi... Byłbyś wspaniałym
ojcem, a ja...
Nie dokończyła od razu, powoli, niepewnie wyciągnęła w
jego stronę drżącą rękę z pogniecioną kartką papieru. Wziął ją, patrząc
pytająco na jej bladą, pokrytą piegami i poznaczoną śladami łez twarz.
- A ja nigdy ci tego nie dam - dokończyła szeptem.
Zamarł, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. Kartka drżała mu w dłoni.
- Kaja, co ty chcesz mi powiedzieć? - zapytał, bardzo
cicho, bardzo powoli.
Zamknęła oczy, przerażona, osunęła się po ścianie na podłogę.
- Nie mogę mieć dzieci, Fabian. - Niemalże niesłyszalny,
drżący głos. Strach, ból, rozpacz, łzy płynące po policzkach.
Spojrzał na trzymaną kartkę. Wyniki na niej wypisane nie
pozostawiały miejsca na jakiekolwiek wątpliwości.
Znowu uderzył pięścią w ścianę, ale tym razem Kaja nawet
nie drgnęła. Skulona na podłodze, obserwowała go szeroko otwartymi oczami,
kiedy darł na maleńkie kawałki papier z jej wyrokiem, kiedy fragmenty kartki
lądowały na jej czarnych włosach, niczym śnieg albo konfetti, kiedy krzyczał,
wrzeszczał, przeklinał i miotał się po sypialni.
Patrzyła i płakała, co chwilę szepcząc niemalże
niesłyszalne przeprosiny, które ignorował, wściekły na siebie, na nią, na cały
świat. Wściekły na tę podartą kartkę i na jej łzy, na jej ucieczkę i powrót, na
Kubiaka, bo on miał córkę, Polę, wspaniałą córeczkę, a on nigdy nie doświadczy
bycia ojcem...
Nie z Kają.
- Muszę wyjść - powiedział nagle, cicho, zaskakująco
cicho po kilku minutach krzyku. - Wrócę. Jutro wrócę, bo nie zrobię tego, co
ty. Nie ucieknę bez słowa - rzucił ostro. Zamknęła oczy, zacisnęła drżące
dłonie w pięści.
Tym razem ona została sama, w tej nieznośnej ciszy,
obsypana fragmentami podartej przez Fabiana kartki, drżąca, przerażona i w
pełni świadoma faktu, że właśnie zniszczyła wszystko, co między nimi było.
Przesiedziała tak kilka godzin, bez ruchu, w całkowitej
ciszy. Łzy wyschły na policzkach, nie miała siły już płakać, na nic nie miała
siły. Chciała, żeby wrócił, żeby ją przytulił, pocałował i powiedział, że ją
kocha, chciała obiecać mu, że już nigdy nie ucieknie, że nigdy nie odgrodzi się
niewidzialnym murem, chciała, żeby po prostu był, tutaj, przy niej, żeby ją
kochał.
Na dworze zdążyło się już ściemnić, widziała księżyc
przez okno w sypialni. Lubiła patrzeć przez to okno nocą, leżąc na łóżku obok
Fabiana, słuchając jego równomiernego oddechu i śmiejąc się bezgłośnie z jego
lekko rozchylonych ust.
Teraz już nie potrafiła się śmiać. Nie potrafiła się
śmiać bez niego.
Telefon zawibrował w kieszeni jej spodni. Odruchowo
wyjęła go i odebrała, nie patrząc nawet na wyświetlacz.
- Nienajlepszy moment - mruknęła.
- Kaja, tu Kubiak - usłyszała z drugiej strony słuchawki.
Wyprostowała się, zaciskając mocniej palce na urządzeniu.
- Coś... się stało? - wyjąkała.
- Miałem pytać o to samo - odparł. - Jakieś pół godziny
temu przyszedł do mnie Fabian. Chociaż może powinienem powiedzieć, że się
wtoczył - prychnął. - Pijany w trzy dupy, załamany i bredzący coś o kartce, mojej
Poli i o tobie. Masz może ochotę mi to wyjaśnić? - zapytał ostro.
Zamknęła oczy. Psychiczny ból promieniował na jej ciało,
czuła go każdą komórką swojego organizmu.
- Michał, to... trochę zbyt skomplikowane jak na telefon
- wyszeptała. Przez moment panowała pomiędzy nimi cisza, ciężka, męcząca,
bolesna.
- Spróbuję go doprowadzić do stanu używalności i jutro
dostarczę do was do domu - obiecał Kubiak. - Wyjaśnicie sobie wszystko na
spokojnie.
- Chyba już nie ma co wyjaśniać - mruknęła gorzko. Znowu
chwila tej strasznej ciszy.
- Powtarza, że cię kocha, Kaja - powiedział w końcu. -
Może jednak dajcie sobie szansę.
- Michał... dziękuję - wyszeptała.
Rozłączył się po chwili, bez słowa, ale zdążyła jeszcze
usłyszeć głos Fabiana. Powtarzał, że ją kocha.
A ból i strach pomieszał się z nadzieją.
Czekała na niego przez całą noc, w niemalże niezmienionej
pozycji, skulona na podłodze, plecami oparta o ścianę. Zasnęła nad ranem, na
chwilę, ale sen nie dawał ukojenia, nie zapewniał odpoczynku.
Śniła o nim, o Fabianie, z dzieckiem na rękach, ich
dzieckiem. Mała dziewczynka, ciemnowłosa, wpatrzona w niego zielonymi oczami
odziedziczonymi po ojcu. Śmiał się, był szczęśliwy, tak szczęśliwy, jak nigdy
wcześniej nie był.
I jak nigdy nie będzie.
Obudziła się ze łzami płynącymi po policzkach, wśród
leżących na podłodze fragmentów podartej przez Fabiana kartki, dokumentu, który
ostatecznie przekreślał jej szanse na zostanie matką.
Doskonale wiedziała, jak Drzyzga marzył o dzieciach i
wiedziała, że ona nigdy ich mu nie da. I wiedziała też, co powinna zrobić,
kiedy Fabian wreszcie wróci do domu.
Bała się jego powrotu, bała się tej rozmowy, ale
jednocześnie nie mogła się tego doczekać. Te dwa dni, kiedy jej nie było, były
jednym z najtrudniejszych czasów w jej życiu. Bezsenne noce w tanim,
podmiejskim pensjonacie, oczekiwanie na wyniki badań, mimo że znała już
rezultat, niepewność, tęsknota, złość na samą siebie.
Usłyszała otwierane drzwi i powolne, niepewne kroki w
korytarzu. Podniosła się z podłogi, stanęła obok łóżka, niepewnie przeczesując
czarne włosy, wytrącając z nich ostatnie kawałki kartki. Zatrzymał się w
drzwiach.
Wyglądał okropnie, w pogniecionych ubraniach, z
potarganymi włosami i bladą cerą. Zaciskał dłonie w pięści.
- Fabian, tak bardzo cię przepraszam - wyszeptała. Powoli
pokręcił głową. Podszedł do niej, zdecydowanie wyższy, silniejszy, czuła ciepło
bijące od jego ciała i resztki zapachu alkoholu.
- Przestań mnie przepraszać - syknął. - Przestań wreszcie
traktować mnie jak dziecko, które trzeba chronić za wszelką cenę, bo samo nie
wie, co dla niego dobre, a co złe. I przestań, do cholery, ciągle ode mnie
uciekać.
Podniósł ręce, chwycił dłońmi jej twarz i zmusił ją do
spojrzenia mu prosto w oczy.
- Chciałem odejść, wiesz? - powiedział cicho, łagodnie,
gładząc jej blade, piegowate policzki. - Chciałem dzisiaj przyjść, spakować
rzeczy i nigdy nie wrócić. Ale jedyne, o czym mogłem myśleć, to ty, Kaja. Sama
w domu, zrozpaczona, wystraszona, ty, cały czas ty. I może nawet chciałbym
umieć się na ciebie wściec, ale nie potrafię, bo kocham cię jak wariat, Kaja, i
nie potrafię bez ciebie normalnie funkcjonować, i nie potrafię funkcjonować,
nie wiedząc, czy jesteś cała, zdrowa i szczęśliwa.
Nie była w stanie nic powiedzieć, łzy płynęły jej po
twarzy, a on cierpliwie je ocierał, cały czas mówiąc, powtarzając, że ją kocha,
że mimo wszystko ją kocha.
- Chcesz być ojcem - wyjąkała. Uśmiechnął się smutno i
pocałował ją delikatnie w czoło.
- Chcę - potwierdził. - I jestem wściekły, bo świat jest
niesprawiedliwy, bo powinniśmy mieć dzieci, razem, własne. I mam ochotę
wrzeszczeć i tłuc pięściami w ścianę. Ale przecież to nic nie zmieni, Kaja, to
tylko pogorszy sprawę. Jestem wściekły, ale nie jestem wściekły na ciebie. A
poza tym... - urwał. Otworzyła szerzej oczy, przyglądając mu się pytająco. -
Wiesz, ile dzieci nie ma rodziców? - dokończył szeptem. Westchnęła cicho.
- Fabian, to...
- To nie jest rozmowa na teraz, wiem. Przepraszam.
Potrząsnęła głową, cofnęła się o krok i usiadła na łóżku.
- Nie przepraszaj - powiedziała. - Usiądź przy mnie.
Kocham cię.
Spełnił jej prośbę. Oparła głowę o jego ramię.
- Chyba musimy się nauczyć być razem, bez uciekania -
mruknęła. Uśmiechnął się delikatnie.
- Bez uciekania - powtórzył. - Kocham cię, Kaja. I musimy
nauczyć się kłócić o drobiazgi, nie o takie rzeczy.
- Wszystko sobie wyjaśnić - dodała. Pokiwał głową.
- Tęskniłem za tobą, Kaja - szepnął.
- Wiem, Fabian. Ja za tobą też. Całe życie za tobą
tęsknię.
Rozmowa była długa, bolesna i niezwykle trudna.
Niejednokrotnie czuł łzy zbierające się pod powiekami, niejednokrotnie wycierał
łzy z jej piegowatych policzków. Zaciskała palce na jego dłoni, on ściskał jej
palce, nawzajem dodawali sobie otuchy. Mówiła, a on milczał, milczeli razem, on
mówił, a ona słuchała. Próbowali uporządkować coś, czego uporządkować z
definicji się nie da, plątaninę myśli, uczuć, emocji, śmiech, łzy, miłość,
fizyczność, czarne loki i kilkudniowy zarost, niebieskie oczy naprzeciw
zielonych, różnica wzrostu i jego szeroki uśmiech, kiedy ona wreszcie zaczęła
się uśmiechać.
Bo przecież nic, co związane z Kają, zwyczajne być nie
mogło.
Stała się dla niego ideałem, świątynią, kapłanką uczuć i
dotyku. Już dawno stała się dla niego całym światem. Właściwie to nie do końca
rozumiał, co takiego było w tej dziewczynie, że tak stracił dla niej głowę. Na
początku go zaintrygowała, sprowokowała. A potem? A potem zobaczył, jak bardzo
rozbita jest w środku, i zapragnął skleić ją w całość, piękną pomimo rys i
blizn, pomimo wszelkich skaz, wszelkich wad, ucieczek, kłótni i upartego
powtarzania, że nikt nie jest w stanie złamać jej serca.
Sama łamała swoje serce, łamała jego serce, niszczyła ich
oboje, nie chcąc zranić jego. Była popaprana, zgadzał się z nią w stu
procentach, jeśli chodziło o tę kwestię. Ale właśnie taką ją kochał, zagubioną,
niepewną siebie, z papierosem w dłoni i rozmazanym tuszem na policzkach.
Bo nie sposób być ze sobą tylko wtedy, kiedy jest dobrze,
kiedy wszystko jest łatwe i przyjemne, kiedy jest śmiech, radosny dotyk i
namiętny pocałunek.
Trzeba umieć wytrwać, kiedy są łzy, krzyk, kiedy chce się
walić pięściami w ścianę, kiedy nie da się wytrwać, kiedy jedna kartka
przekreśla całe twoje marzenia, kiedy ona znowu znika, kiedy chcesz jej
nienawidzić, a mimo wszystko nie potrafisz jej nie kochać.
Łamał jej się głos, zaciskał mocniej palce na jej
drżących dłoniach, całował czarne włosy i rozmazywał łzy po policzkach. Oparła
mu głowę o ramię i mówiła o rodzicach, od których wyprowadziła się tak szybko,
jak tylko mogła, mówiła o tym, jak myślała, że nie potrafi kochać, jak bardzo
nie chce go zranić, jak bardzo jej przykro, że nie będzie mogła spełnić jego
marzenia...
Rozmawiali o możliwościach, o adopcji, o stworzeniu
rodziny zastępczej, rozmawiali o wszystkim, co bolesne, bo potrzebowali tej
rozmowy, potrzebowali oczyszczenia.
A kiedy powiedzieli już o wszystkim, był pocałunek,
pocałunki, dotyk, ciche szczęście, szeleszcząca pościel, urywany oddech i
bliskość, ta jedyna w swoim rodzaju.
Zaproszenie na obiad do domu rodzinnego Fabiana przyjęła
bez wahania. Długa, bolesna rozmowa z Drzyzgą oczyściła ich relację, zaczęli
kłócić się o głupoty, pogodzili się z tym, czego zmienić nie byli w stanie. Nie
bała się poznania jego rodziców, przy nim nie bała się już niczego.
Przyglądała mu się z uwagą. Palce zaciskał na kierownicy,
wpatrzony w drogę przed sobą. Fascynował ją, uwielbiała odkrywać w nim dotąd
nieznane rzeczy, jego śmiech, kiedy budziła go łaskotaniem, skupienie w trakcie
prowadzenia samochodu, zamiłowanie do grania w angry birds na telefonie i ton
głosu, kiedy mówił po francusku. Kochała go, z każdym dniem mocniej, nie
potrafiła bez niego już żyć.
Fabian, Fabian, przewodnia myśl jej życia.
- Kaja, chciałem cię o coś zapytać - odezwał się,
wyłączając radio. Zmarszczyła lekko brwi.
- O co?
Nie odpowiedział od razu, zabębnił palcami o kierownicę.
- Kocham cię, wiesz? - zaczął. Niepewnie pokiwała głową.
- Ja ciebie też, ale chyba nie o to chciałeś pytać -
zauważyła. Uśmiechnął się lekko.
- Nie o to - zgodził się. - Tak sobie ostatnio
myślałem... dobrze nam razem, prawda? - zapytał. Skinęła głową, przyglądając mu
się w skupieniu. - Chciałem zapytać, czy myślisz, że to, co mamy... czy to jest
na zawsze?
Milczała, wpatrując się w bliznę biegnącą przez jego
prawy policzek, kilkudniowy zarost i palce zaciśnięte na kierownicy.
- Fabian, czy ty mi się próbujesz nieudolnie oświadczać?
- spytała cicho. Powoli pokiwał głową.
- Nieoficjalnie, bo bez kwiatków i pierścionka, ale chyba
tak.
Nabrała powietrza głęboko do płuc, przygryzając wargi.
- Zatrzymaj się - poprosiła. Zaskoczony, posłusznie
zjechał na pobocze. Wysiadła z samochodu, trzaskając drzwiami, oparła się o
maskę i ukryła twarz w dłoniach. Podszedł do niej, stanął przed nią, delikatnie
odgarniając kosmyk czarnych włosów.
- Kaja... - wyszeptał, chwytając ją za nadgarstki i
odciągając dłonie od twarzy.
- Nigdy nie myślałam, że ktoś zechce ze mną być na zawsze
- wyjaśniła. Uśmiechnęła się, delikatnie, pięknie, tak radośnie.
- To znaczy, że... - zaczął niepewnie.
- Przecież cię kocham, Drzyzga - mruknęła, patrząc mu w
oczy. - Jak wariatka.
~*~
Tak bardzo nie umiem pisać, że to aż boli.
I tak bardzo jeszcze tego nie skończyłam, a miałam skończyć już dawno.
I tak bardzo studia, na których nic mi się oczywiście nie chce robić.
Indżoj.
Ale nie opowiadamy głupot. Zabolałoby gdybyś postanowiła nie dokończyć tego opowiadania, tak jak porzuciłaś (już sama nie wiem czy specjalnie czy nie) Gregora i Gośkę,
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł, rozchwiana emocjonalnie Kaja, anielsko cierpliwy Fabian (pierwszy raz w życiu czuje do Drzyzgi coś na kształt sympatii), normalny Kubiak i te wszystkie nastroje, które nam tak swobodnie podrzucasz, żeby zaraz zabrać. Pstryknięcie palców i jest miło, czule, bezpiecznie, kolejne i jest strach, niezrozumienie i frustracja, jeszcze jedno i mamy żal i zagubienie. Jak na kogoś kto nie umie pisać to całkiem nieźle :)
Pozdrawiam i czekam na więcej.
No cześć :)
OdpowiedzUsuńZwiązki rzadko, kiedy są łatwe, a szczególnie, gdy jedna osoba ma tendencję do uciekania i tak trudno ją oswoić. Na szczęście była szczera rozmowa, było zaufanie, było światełko w tym ciemnym tunelu i chyba wszystko zmierza ku lepszemu. Generalnie wszystko będzie lepsze, jeśli tylko będę w tym razem. Tak na zawsze.
Kurczę, ich związek jest naprawdę piękny. Nieidealny, z kłótniami i wyrzutami, ale szczery, prawdziwy i wytrzymały. Dadzą radę, na pewno.
I nie pieprz o nieumieniu w pisanie, bo obie dobrze wiemy, że to nieprawda! Bużka!