poniedziałek, 12 października 2015

[II] at the shrine of your lies

Wróciła po dwóch dniach, bez uprzedzenia, bez wcześniejszego telefonu, wiadomości, właściwie wróciła bez słowa wyjaśnienia. Weszła do mieszkania, po cichu postawiła torbę rzeczy na podłodze w przedpokoju i poszła do sypialni.
Usiadła obok niego, na łóżku, nie patrząc mu w oczy, w dłoniach ściskając pomiętą kartkę papieru. Drżała, czuł to, przysunął się do niej, uważnie ją obserwując.
- Kaja, do cholery - jęknął. Nie podniosła głowy, nie spojrzała na niego, nabrała głośno powietrza do płuc. - Gdzie ty byłaś? I dlaczego? Kaja!
Poczuła łzy płynące po policzkach, zignorowała je, wpatrując się w drżące dłonie i pomiętą kartkę.
- Mówiłam ci, nikt nie złamie mi serca - szepnęła. - Tylko ja mogę to sobie zrobić. I mówiłam ci, że nie powinieneś pakować się w jakąkolwiek znajomość ze mną.
Wstał, zaczął spacerować nerwowo po sypialni, zaciskając pięści. Spojrzała na niego ze strachem.
- Do cholery, dałaś mi kartkę z numerem swojego telefonu, Kaja! - wybuchł nagle. - Prowokowałaś mnie od początku, potem zaczęłaś uciekać. Psiakrew, nie wiem, w co ty grasz, nie wiem, co siedzi w twojej głowie, ale wiesz co? Gówno mnie to obchodzi - syknął.
Zadrżała. Był wściekły, nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie, a kłócili się często, bo ona często uciekała.
- Nie znałam cię jeszcze, Fabian - wyszeptała. - Kiedy zostawiałam ci swój numer. Nie wiedziałam, jaki jesteś. Że nie powinnam cię krzywdzić, bo na to nie zasługujesz.
Zatrzymał się, plecami do niej, uparcie wpatrując się w pomalowaną na jasny beż  ścianę.
- A popatrz, udało ci się mnie skrzywdzić - warknął. Uderzył zaciśniętą pięścią w ścianę, podskoczyła na łóżku, mocniej gniotąc kartkę papieru.
- Przepraszam, Fabian - jęknęła. Łzy spadały na trzymany w dłoniach dokument. - Tak bardzo cię przepraszam...
Odwrócił się, ukucnął przed nią, zaciskając palce na jej nadgarstkach.
- Nie możesz tego nam robić, Kaja - powiedział, starając się opanować drżenie głosu. - Nie możesz tak ranić siebie i nie możesz tak ranić mnie, rozumiesz?
Przygryzła wargi, ignorując łzy płynące po policzkach.
- Przepraszam - wyszeptała po raz kolejny. Ścisnął mocniej jej nadgarstki.
- Kaja, wariowałem ze strachu o ciebie przez te dwa dni. Dlaczego się nie odezwałaś? Nie dałaś znaku życia? Kaja, na Boga, myślałem, że cię straciłem na zawsze.
Wyrwała ręce z jego uścisku, podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy, błyszczące, zielone, przepełnione strachem i bólem. Przez nią, znowu przez nią, znowu go skrzywdziła.
- Może tak byłoby dla ciebie lepiej - mruknęła. Wstała, oparła się plecami o ścianę, cały czas ściskając kartkę wilgotną od łez.
- Kaja, co ty pieprzysz? Bez ciebie miałoby być lepiej? Do cholery, przestań wreszcie ode mnie uciekać! - krzyknął, stając naprzeciw niej, wysoki, silny, drżący od natłoku emocji. - Wyjaśnisz mi wreszcie, dlaczego bez słowa zniknęłaś na dwa cholerne dni?
Zagryzła wargi, uciekając wzrokiem od jego spojrzenia. Powoli, ostrożnie, rozwinęła trzymaną w dłoniach kartkę, przycisnęła ją do siebie.
- Fabian, ty... ty tak kochasz Polę i jesteś taki wspaniały, kiedy się nią opiekujesz, i ona tak cię lubi... Byłbyś wspaniałym ojcem, a ja...
Nie dokończyła od razu, powoli, niepewnie wyciągnęła w jego stronę drżącą rękę z pogniecioną kartką papieru. Wziął ją, patrząc pytająco na jej bladą, pokrytą piegami i poznaczoną śladami łez twarz.
- A ja nigdy ci tego nie dam - dokończyła szeptem. Zamarł, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. Kartka drżała mu w dłoni.
- Kaja, co ty chcesz mi powiedzieć? - zapytał, bardzo cicho, bardzo powoli.
Zamknęła oczy, przerażona, osunęła się po ścianie na podłogę.
- Nie mogę mieć dzieci, Fabian. - Niemalże niesłyszalny, drżący głos. Strach, ból, rozpacz, łzy płynące po policzkach.
Spojrzał na trzymaną kartkę. Wyniki na niej wypisane nie pozostawiały miejsca na jakiekolwiek wątpliwości.
Znowu uderzył pięścią w ścianę, ale tym razem Kaja nawet nie drgnęła. Skulona na podłodze, obserwowała go szeroko otwartymi oczami, kiedy darł na maleńkie kawałki papier z jej wyrokiem, kiedy fragmenty kartki lądowały na jej czarnych włosach, niczym śnieg albo konfetti, kiedy krzyczał, wrzeszczał, przeklinał i miotał się po sypialni.
Patrzyła i płakała, co chwilę szepcząc niemalże niesłyszalne przeprosiny, które ignorował, wściekły na siebie, na nią, na cały świat. Wściekły na tę podartą kartkę i na jej łzy, na jej ucieczkę i powrót, na Kubiaka, bo on miał córkę, Polę, wspaniałą córeczkę, a on nigdy nie doświadczy bycia ojcem...
Nie z Kają.
- Muszę wyjść - powiedział nagle, cicho, zaskakująco cicho po kilku minutach krzyku. - Wrócę. Jutro wrócę, bo nie zrobię tego, co ty. Nie ucieknę bez słowa - rzucił ostro. Zamknęła oczy, zacisnęła drżące dłonie w pięści.
Tym razem ona została sama, w tej nieznośnej ciszy, obsypana fragmentami podartej przez Fabiana kartki, drżąca, przerażona i w pełni świadoma faktu, że właśnie zniszczyła wszystko, co między nimi było.

Przesiedziała tak kilka godzin, bez ruchu, w całkowitej ciszy. Łzy wyschły na policzkach, nie miała siły już płakać, na nic nie miała siły. Chciała, żeby wrócił, żeby ją przytulił, pocałował i powiedział, że ją kocha, chciała obiecać mu, że już nigdy nie ucieknie, że nigdy nie odgrodzi się niewidzialnym murem, chciała, żeby po prostu był, tutaj, przy niej, żeby ją kochał.
Na dworze zdążyło się już ściemnić, widziała księżyc przez okno w sypialni. Lubiła patrzeć przez to okno nocą, leżąc na łóżku obok Fabiana, słuchając jego równomiernego oddechu i śmiejąc się bezgłośnie z jego lekko rozchylonych ust.
Teraz już nie potrafiła się śmiać. Nie potrafiła się śmiać bez niego.
Telefon zawibrował w kieszeni jej spodni. Odruchowo wyjęła go i odebrała, nie patrząc nawet na wyświetlacz.
- Nienajlepszy moment - mruknęła.
- Kaja, tu Kubiak - usłyszała z drugiej strony słuchawki. Wyprostowała się, zaciskając mocniej palce na urządzeniu.
- Coś... się stało? - wyjąkała.
- Miałem pytać o to samo - odparł. - Jakieś pół godziny temu przyszedł do mnie Fabian. Chociaż może powinienem powiedzieć, że się wtoczył - prychnął. - Pijany w trzy dupy, załamany i bredzący coś o kartce, mojej Poli i o tobie. Masz może ochotę mi to wyjaśnić? - zapytał ostro.
Zamknęła oczy. Psychiczny ból promieniował na jej ciało, czuła go każdą komórką swojego organizmu.
- Michał, to... trochę zbyt skomplikowane jak na telefon - wyszeptała. Przez moment panowała pomiędzy nimi cisza, ciężka, męcząca, bolesna.
- Spróbuję go doprowadzić do stanu używalności i jutro dostarczę do was do domu - obiecał Kubiak. - Wyjaśnicie sobie wszystko na spokojnie.
- Chyba już nie ma co wyjaśniać - mruknęła gorzko. Znowu chwila tej strasznej ciszy.
- Powtarza, że cię kocha, Kaja - powiedział w końcu. - Może jednak dajcie sobie szansę.
- Michał... dziękuję - wyszeptała.
Rozłączył się po chwili, bez słowa, ale zdążyła jeszcze usłyszeć głos Fabiana. Powtarzał, że ją kocha.
A ból i strach pomieszał się z nadzieją.

Czekała na niego przez całą noc, w niemalże niezmienionej pozycji, skulona na podłodze, plecami oparta o ścianę. Zasnęła nad ranem, na chwilę, ale sen nie dawał ukojenia, nie zapewniał odpoczynku.
Śniła o nim, o Fabianie, z dzieckiem na rękach, ich dzieckiem. Mała dziewczynka, ciemnowłosa, wpatrzona w niego zielonymi oczami odziedziczonymi po ojcu. Śmiał się, był szczęśliwy, tak szczęśliwy, jak nigdy wcześniej nie był.
I jak nigdy nie będzie.
Obudziła się ze łzami płynącymi po policzkach, wśród leżących na podłodze fragmentów podartej przez Fabiana kartki, dokumentu, który ostatecznie przekreślał jej szanse na zostanie matką.
Doskonale wiedziała, jak Drzyzga marzył o dzieciach i wiedziała, że ona nigdy ich mu nie da. I wiedziała też, co powinna zrobić, kiedy Fabian wreszcie wróci do domu.
Bała się jego powrotu, bała się tej rozmowy, ale jednocześnie nie mogła się tego doczekać. Te dwa dni, kiedy jej nie było, były jednym z najtrudniejszych czasów w jej życiu. Bezsenne noce w tanim, podmiejskim pensjonacie, oczekiwanie na wyniki badań, mimo że znała już rezultat, niepewność, tęsknota, złość na samą siebie.
Usłyszała otwierane drzwi i powolne, niepewne kroki w korytarzu. Podniosła się z podłogi, stanęła obok łóżka, niepewnie przeczesując czarne włosy, wytrącając z nich ostatnie kawałki kartki. Zatrzymał się w drzwiach.
Wyglądał okropnie, w pogniecionych ubraniach, z potarganymi włosami i bladą cerą. Zaciskał dłonie w pięści.
- Fabian, tak bardzo cię przepraszam - wyszeptała. Powoli pokręcił głową. Podszedł do niej, zdecydowanie wyższy, silniejszy, czuła ciepło bijące od jego ciała i resztki zapachu alkoholu.
- Przestań mnie przepraszać - syknął. - Przestań wreszcie traktować mnie jak dziecko, które trzeba chronić za wszelką cenę, bo samo nie wie, co dla niego dobre, a co złe. I przestań, do cholery, ciągle ode mnie uciekać.
Podniósł ręce, chwycił dłońmi jej twarz i zmusił ją do spojrzenia mu prosto w oczy.
- Chciałem odejść, wiesz? - powiedział cicho, łagodnie, gładząc jej blade, piegowate policzki. - Chciałem dzisiaj przyjść, spakować rzeczy i nigdy nie wrócić. Ale jedyne, o czym mogłem myśleć, to ty, Kaja. Sama w domu, zrozpaczona, wystraszona, ty, cały czas ty. I może nawet chciałbym umieć się na ciebie wściec, ale nie potrafię, bo kocham cię jak wariat, Kaja, i nie potrafię bez ciebie normalnie funkcjonować, i nie potrafię funkcjonować, nie wiedząc, czy jesteś cała, zdrowa i szczęśliwa.
Nie była w stanie nic powiedzieć, łzy płynęły jej po twarzy, a on cierpliwie je ocierał, cały czas mówiąc, powtarzając, że ją kocha, że mimo wszystko ją kocha.
- Chcesz być ojcem - wyjąkała. Uśmiechnął się smutno i pocałował ją delikatnie w czoło.
- Chcę - potwierdził. - I jestem wściekły, bo świat jest niesprawiedliwy, bo powinniśmy mieć dzieci, razem, własne. I mam ochotę wrzeszczeć i tłuc pięściami w ścianę. Ale przecież to nic nie zmieni, Kaja, to tylko pogorszy sprawę. Jestem wściekły, ale nie jestem wściekły na ciebie. A poza tym... - urwał. Otworzyła szerzej oczy, przyglądając mu się pytająco. - Wiesz, ile dzieci nie ma rodziców? - dokończył szeptem. Westchnęła cicho.
- Fabian, to...
- To nie jest rozmowa na teraz, wiem. Przepraszam.
Potrząsnęła głową, cofnęła się o krok i usiadła na łóżku.
- Nie przepraszaj - powiedziała. - Usiądź przy mnie. Kocham cię.
Spełnił jej prośbę. Oparła głowę o jego ramię.
- Chyba musimy się nauczyć być razem, bez uciekania - mruknęła. Uśmiechnął się delikatnie.
- Bez uciekania - powtórzył. - Kocham cię, Kaja. I musimy nauczyć się kłócić o drobiazgi, nie o takie rzeczy.
- Wszystko sobie wyjaśnić - dodała. Pokiwał głową.
- Tęskniłem za tobą, Kaja - szepnął.
- Wiem, Fabian. Ja za tobą też. Całe życie za tobą tęsknię.

Rozmowa była długa, bolesna i niezwykle trudna. Niejednokrotnie czuł łzy zbierające się pod powiekami, niejednokrotnie wycierał łzy z jej piegowatych policzków. Zaciskała palce na jego dłoni, on ściskał jej palce, nawzajem dodawali sobie otuchy. Mówiła, a on milczał, milczeli razem, on mówił, a ona słuchała. Próbowali uporządkować coś, czego uporządkować z definicji się nie da, plątaninę myśli, uczuć, emocji, śmiech, łzy, miłość, fizyczność, czarne loki i kilkudniowy zarost, niebieskie oczy naprzeciw zielonych, różnica wzrostu i jego szeroki uśmiech, kiedy ona wreszcie zaczęła się uśmiechać.
Bo przecież nic, co związane z Kają, zwyczajne być nie mogło.
Stała się dla niego ideałem, świątynią, kapłanką uczuć i dotyku. Już dawno stała się dla niego całym światem. Właściwie to nie do końca rozumiał, co takiego było w tej dziewczynie, że tak stracił dla niej głowę. Na początku go zaintrygowała, sprowokowała. A potem? A potem zobaczył, jak bardzo rozbita jest w środku, i zapragnął skleić ją w całość, piękną pomimo rys i blizn, pomimo wszelkich skaz, wszelkich wad, ucieczek, kłótni i upartego powtarzania, że nikt nie jest w stanie złamać jej serca.
Sama łamała swoje serce, łamała jego serce, niszczyła ich oboje, nie chcąc zranić jego. Była popaprana, zgadzał się z nią w stu procentach, jeśli chodziło o tę kwestię. Ale właśnie taką ją kochał, zagubioną, niepewną siebie, z papierosem w dłoni i rozmazanym tuszem na policzkach.
Bo nie sposób być ze sobą tylko wtedy, kiedy jest dobrze, kiedy wszystko jest łatwe i przyjemne, kiedy jest śmiech, radosny dotyk i namiętny pocałunek.
Trzeba umieć wytrwać, kiedy są łzy, krzyk, kiedy chce się walić pięściami w ścianę, kiedy nie da się wytrwać, kiedy jedna kartka przekreśla całe twoje marzenia, kiedy ona znowu znika, kiedy chcesz jej nienawidzić, a mimo wszystko nie potrafisz jej nie kochać.
Łamał jej się głos, zaciskał mocniej palce na jej drżących dłoniach, całował czarne włosy i rozmazywał łzy po policzkach. Oparła mu głowę o ramię i mówiła o rodzicach, od których wyprowadziła się tak szybko, jak tylko mogła, mówiła o tym, jak myślała, że nie potrafi kochać, jak bardzo nie chce go zranić, jak bardzo jej przykro, że nie będzie mogła spełnić jego marzenia...
Rozmawiali o możliwościach, o adopcji, o stworzeniu rodziny zastępczej, rozmawiali o wszystkim, co bolesne, bo potrzebowali tej rozmowy, potrzebowali oczyszczenia.
A kiedy powiedzieli już o wszystkim, był pocałunek, pocałunki, dotyk, ciche szczęście, szeleszcząca pościel, urywany oddech i bliskość, ta jedyna w swoim rodzaju.

Zaproszenie na obiad do domu rodzinnego Fabiana przyjęła bez wahania. Długa, bolesna rozmowa z Drzyzgą oczyściła ich relację, zaczęli kłócić się o głupoty, pogodzili się z tym, czego zmienić nie byli w stanie. Nie bała się poznania jego rodziców, przy nim nie bała się już niczego.
Przyglądała mu się z uwagą. Palce zaciskał na kierownicy, wpatrzony w drogę przed sobą. Fascynował ją, uwielbiała odkrywać w nim dotąd nieznane rzeczy, jego śmiech, kiedy budziła go łaskotaniem, skupienie w trakcie prowadzenia samochodu, zamiłowanie do grania w angry birds na telefonie i ton głosu, kiedy mówił po francusku. Kochała go, z każdym dniem mocniej, nie potrafiła bez niego już żyć.
Fabian, Fabian, przewodnia myśl jej życia.
- Kaja, chciałem cię o coś zapytać - odezwał się, wyłączając radio. Zmarszczyła lekko brwi.
- O co?
Nie odpowiedział od razu, zabębnił palcami o kierownicę.
- Kocham cię, wiesz? - zaczął. Niepewnie pokiwała głową.
- Ja ciebie też, ale chyba nie o to chciałeś pytać - zauważyła. Uśmiechnął się lekko.
- Nie o to - zgodził się. - Tak sobie ostatnio myślałem... dobrze nam razem, prawda? - zapytał. Skinęła głową, przyglądając mu się w skupieniu. - Chciałem zapytać, czy myślisz, że to, co mamy... czy to jest na zawsze?
Milczała, wpatrując się w bliznę biegnącą przez jego prawy policzek, kilkudniowy zarost i palce zaciśnięte na kierownicy.
- Fabian, czy ty mi się próbujesz nieudolnie oświadczać? - spytała cicho. Powoli pokiwał głową.
- Nieoficjalnie, bo bez kwiatków i pierścionka, ale chyba tak.
Nabrała powietrza głęboko do płuc, przygryzając wargi.
- Zatrzymaj się - poprosiła. Zaskoczony, posłusznie zjechał na pobocze. Wysiadła z samochodu, trzaskając drzwiami, oparła się o maskę i ukryła twarz w dłoniach. Podszedł do niej, stanął przed nią, delikatnie odgarniając kosmyk czarnych włosów.
- Kaja... - wyszeptał, chwytając ją za nadgarstki i odciągając dłonie od twarzy.
- Nigdy nie myślałam, że ktoś zechce ze mną być na zawsze - wyjaśniła. Uśmiechnęła się, delikatnie, pięknie, tak radośnie.
- To znaczy, że... - zaczął niepewnie.

- Przecież cię kocham, Drzyzga - mruknęła, patrząc mu w oczy. - Jak wariatka.

~*~
Tak bardzo nie umiem pisać, że to aż boli.
I tak bardzo jeszcze tego  nie skończyłam, a miałam skończyć już dawno.
I tak bardzo studia, na których nic mi się oczywiście nie chce robić.
Indżoj.

2 komentarze:

  1. Ale nie opowiadamy głupot. Zabolałoby gdybyś postanowiła nie dokończyć tego opowiadania, tak jak porzuciłaś (już sama nie wiem czy specjalnie czy nie) Gregora i Gośkę,
    Podoba mi się pomysł, rozchwiana emocjonalnie Kaja, anielsko cierpliwy Fabian (pierwszy raz w życiu czuje do Drzyzgi coś na kształt sympatii), normalny Kubiak i te wszystkie nastroje, które nam tak swobodnie podrzucasz, żeby zaraz zabrać. Pstryknięcie palców i jest miło, czule, bezpiecznie, kolejne i jest strach, niezrozumienie i frustracja, jeszcze jedno i mamy żal i zagubienie. Jak na kogoś kto nie umie pisać to całkiem nieźle :)
    Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. No cześć :)
    Związki rzadko, kiedy są łatwe, a szczególnie, gdy jedna osoba ma tendencję do uciekania i tak trudno ją oswoić. Na szczęście była szczera rozmowa, było zaufanie, było światełko w tym ciemnym tunelu i chyba wszystko zmierza ku lepszemu. Generalnie wszystko będzie lepsze, jeśli tylko będę w tym razem. Tak na zawsze.
    Kurczę, ich związek jest naprawdę piękny. Nieidealny, z kłótniami i wyrzutami, ale szczery, prawdziwy i wytrzymały. Dadzą radę, na pewno.
    I nie pieprz o nieumieniu w pisanie, bo obie dobrze wiemy, że to nieprawda! Bużka!

    OdpowiedzUsuń